czwartek, 22 października 2015

"Szczęście, a może nieszczęście... Któż to wie?"

Słyszeliście już może tę przypowieść? Uważam, że jest fantastyczna! 
Kiedy doświadczamy trudnych chwil, kiedy wydaje nam się, że wszystko się wali i sypie i, że brak nam już sił - warto przypomnieć sobie o niej. Może za jakiś czas przekonamy się, że w tym całym nieszczęściu było jakieś błogosławieństwo...

"Szczęście, a może nieszczęście... Któż to wie?"
Był sobie pewien stary człowiek, który zajmował się rolą. Miał dwóch synów, którzy pomagali mu w pracach na polu. Byli bardzo ubodzy, jednak posiadali jednego konia. Niestety, pewnego dnia, koń uciekł. Ludzie z wioski przychodzili do mężczyzny i lamentowali:
"Co za nieszczęście! Twój jedyny koń uciekł."
A mężczyzna odpowiadał na to ze spokojem: "Może to szczęście, a może nieszczęście. Któż to wie?"
Nazajutrz koń powrócił i przyprowadził ze sobą kilka dzikich koni. Zaskoczeni, a nawet zazdrośni ludzie z wioski przyszli i mówili:
"A jednak to szczęście. Miałeś tylko jednego konia, a teraz masz ich kilka."
A mężczyzna na to odpowiedział ze spokojem:
"Może to szczęście, a może nieszczęście... Któż to wie?"
Następnego dnia synowie mężczyzny ujeżdżali dzikie konie. Jeden z koni zrzucił jednego z synów na ziemię. Syn złamał rękę i nogę. Ludzie z wioski ponownie przyszli do mężczyzny i mówili: "Co za nieszczęście! Twój starszy syn złamał rękę i nogę, kto ci teraz będzie pomagał w polu?"
A on na to ze spokojem: "Może to szczęście, może nieszczęście... Któż to wie?"
Za tydzień, w krainie, w której mieszkał chłop, wybuchła wojna. Do wsi dotarło zawiadomienie, aby wszyscy młodzi i zdrowi chłopcy stawili się do wojska. Kobiety płakały na wieść, że ich synowie pójdą na wojnę. Ludzie z wioski znów przybiegli do mężczyzny i mówili:
"Co za szczęście! A jednak masz szczęście! Ty jedyny będziesz miał swego syna u boku".
A mężczyzna na to odpowiedział ze spokojem: "Może to szczęście, może nieszczęście... któż to wie?".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz